Poznaj pozytywne strony szkoły (tak, to możliwe).

Poznaj pozytywne strony szkoły (tak, to możliwe).

Wszędzie, ale to wszędzie zasypują mnie przygnębiające i smutne wpisy osób, które jutro zaczynają nowy rok szkolny. Żyję w przekonaniu, że jeśli od razu po przebudzeniu jesteś negatywnie nastawiona, to taki będzie Twój cały dzień. Negatywny. Wieczne ociąganie się, brak chęci do życia widoczny (a raczej niewidoczny) na kilometry. Takim osobom mówimy STOP. Czemu? Bo wieczne gbury zarażają swoim podejściem innych ludzi. Chcesz mieć 10 miesięcy, bo tyle trwa rok szkolny, zmarnowane na narzekanie i ubolewanie nad swoim losem? Jeśli tak, to możesz nie czytać dalej tego posta.

Nie lubię kiedy ktoś jest tak bardzo źle nastawiony i nie cieszy się z żadnego dnia, dlatego spisałam pozytywne strony chodzenia do szkoły i bardzo chciałabym podzielić się nimi z Tobą, żeby poprawić Ci humor. No to zaczynam.

1. Nowy start, nowe postanowienia. 

Dla mnie nowy rok szkoły równa się z czystą kartą. Tak jakby zaczynasz wszystko od nowa i to Ty decydujesz, co w tym roku chcesz zrobić. Marzyłeś o czerwonym pasku? Do dzieła.

2. Uporządkowany plan tygodnia, a więc łatwiej prowadzić zdrowy tryb życia. 

Szkoła zajmuje nam średnio 7 godzin dziennie, od 8 do 15. Żyjemy mniej chaotycznie, dzięki temu łatwiej Ci będzie zaplanować wszystko, co chcesz w danym dniu zrobisz. Iść na trening, obejrzeć serial.

3. Wstajemy wcześnie. 

Pewnie myślisz sobie: Co za wariatka. Kto lubi wcześnie wstawać? - Ja nie lubię, ale dzięki temu, że muszę, nie mam poczucia zmarnowanego dnia, tak jakbym wstała o 12.

4. Nowe znajomości. 

Szczególnie w pierwszych klasach. Pewnie Ci się wydaje, że wszyscy są źle wobec Ciebie nastawieni, ale to nieprawda. Oczywiście zdarzają się wyjątki, ale większość to osoby sympatyczne i otwarte, tak jak Ty! Bo taka jesteś, prawda?

5. Zdobywanie nowej wiedzy.

Pamiętaj, proszę, że szkoła jest po to, żeby nie być idiotą, więc korzystaj z tego. Wiadomo, że nie wszystko, czego będziesz się jeszcze uczyć, zainteresuje Cię, ale może warto przyłożyć się bardziej do materiału, który działa na Ciebie wręcz przeciwnie. Nawet jeśli uczysz się na odwal i tylko żeby zaliczyć, to zawsze coś tam z Tobą zostanie, a więc jesteś o krok dalej od bycia idiotą niż Ci, którzy totalnie olewają naukę.

6. Bliżej niż dalej. 

Jeśli nie przepadasz za szkołą i nawet ten post Ci nie pomoże, to pamiętaj, że jesteś o jedną klasę bliżej końca niż rok temu.

7. Wycieczki. 

Zapisuj się na wycieczki. Chociażby do kina. Zawsze będzie to miłe przeżycie i fajna odskocznia od szkolnej rutyny.

8. Konkursy.

Bierz udział w konkursach z dziedziny, w której jesteś świetny. Może wygrasz laptopa albo okażesz się geniuszem i nie będziesz musiał z tego przedmiotu pisać matury.

9. Kawa smakuje lepiej z rana. 

Co tu dużo mówić, szukaj przyjemności z rana. Lubisz się malować - traktuj to jak swoje 15 minut relaksu.

10. Dużo wspomnień. 

To, co się dzieje na przerwach nigdy nie powróci, dlatego przyglądaj się, wsłuchuj i korzystaj z tych przerw. Jeśli w klasie wydarzy się jakaś śmieszna sytuacja - śmiej się.

11. DUŻO ŁADNYCH RZECZY. 

Teraz już wiem, że nie tylko ja jestem uzależniona od otaczania się ładnymi rzeczami. (czyt. kolorowe pisaki, ozdabiane zeszyty i organizatory) Przecież to takie świetne!


Mam nadzieję, że tym postem poprawiłam Wam humor. No i że nie będziecie marudzić przez dziesięć miesięcy, dzień w dzień. Co jeszcze byście dopisali tutaj?

Do następnego!

Jak skutecznie uczyć się angielskiego? 11 sposobów!

Jak skutecznie uczyć się angielskiego? 11 sposobów!

Mówi się, że jeśli nie zna się angielskiego to szanse na znalezienie godziwej pracy są znikome i w sumie, coś w tym jest. W tych czasach umiejętność mówienia, chociażby na poziomie podstawowym,  po angielsku to rzecz wymagana na rynku pracy i jest to już raczej normalne. Problem pojawia się wtedy, kiedy nie potrafisz tego robić, prawda? Coś na zasadzie: chcę, ale nie mogę. Albo na odwrót. Bo nie ma czasu... Bo i tak się nie nauczę. Ludzie Drodzy, z takim podejściem niczego nigdy się nauczycie. Szczerze mówiąc, nie umiem perfekcyjnie angielskiego, nadal się uczę, ale nie da się ukryć, że jestem całkiem dobra, bo bardzo się do tego przykładam. Warto zaznaczyć, że prawie nic z tego, co umiem nie nauczyłam się w szkole. Bo wiecie, jak wygląda nauka angielskiego w szkole. Chciałabym się z Wami podzielić moimi sposobami na naukę angielskiego, bo uważam, że te porady są istotne.

Po pierwsze, najważniejsza jest systematyczność i różnorodność. Bez tego ani rusz, bo dopadnie Was rutyna i szybko stracicie motywację, a nie o to w tym chodzi, co nie? Jeśli macie problem ze systematycznością, chcąc nie chcąc, musicie ją wypracować.

___________________________________________________________________________________

Systematyczność.
___________________________________________________________________________________

Najlepiej, żeby Twoja dzienna dawka nauki angielskiego była krótka, ale intensywna. Rób sobie przerwy. Załóż sobie, że 5 dni w tygodniu przysiądziesz do biurka i poświęcisz na naukę 30 minut dziennie z krótką przerwą po 15 minutach. Dzięki temu Twój mózg odpocznie, a wiedza zostanie trwalej zakodowana. #potwierdzoneinfo

___________________________________________________________________________________

Różnorodność
_______________________________________________________

Różnorodność to świetna sprawa, naprawdę. Ciężko się wtedy zniechęcić, bo wiesz, że dzisiaj będziesz uczyła się inaczej niż wczoraj. Chodzi mi tutaj o cztery najważniejsze kwestie: mówienie, słuchanie, czytanie, pisanie. Ale to po kolei.

___________________________________________________________________________________

1. Mówienie. 
_______________________________________________________

Z tym zawsze jest największy problem. Nie mówimy, bo boimy się wytykania błędów, śmiechu ze strony rozmówcy itp. Ale wyobraź sobie taką sytuację: podchodzi do Ciebie obcokrajowiec i zaczyna, a przynajmniej stara się, mówić po polsku. I co? Zaczynasz się śmiać? Nie, bo to urocze, że ktoś próbuje nauczyć się naszego trudnego języka. Jak pokonać blokadę przed mówieniem?

Głośno i wyraźnie! 
 
Prosta sprawa: Jesteś sama w domu? To mów do siebie po angielsku. Albo układaj zdania w swojej głowie. Ćwicz wymowę.

Z koleżanką!

Mówcie do siebie nawzajem po angielsku. Albo z kuzynką z Anglii. Wiem, że sytuacja dosyć krępująca, ale jeśli wstydzisz się przy koleżance, to jak chcesz mówić do obcych osób?

___________________________________________________________________________________

2. Słuchanie.
_______________________________________________________

Ważna sprawa, dlatego że musimy się przyzwyczajać do różnych akcentów. Najłatwiejsza, jak i najbardziej różnorodna metoda. Możliwości słuchania jest TYLE (bardzo dużo).

Filmy z angielskimi napisami.

Chyba nie muszę tłumaczyć. Nie dość, że słuchamy to jeszcze utrwalają nam się słówka, które są niezbędne w bezproblemowym posługiwaniu się językiem angielskim.

Muzyka.

Słuchajcie zagranicznej muzyki. Każdy to robi, ale ile procent z tego wsłuchuje się w tekst? Ile procent wie, o czym jest dana piosenka? No właśnie.

Zagraniczne programy.

Znowu duży wybór. Wiadomości, krótkie seriale. Ja ostatnio oglądałam w internecie The Face UK bez napisów. Zrozumiałam wszystko, bo wiadomo, zasób trudnego słownictwa tam jest niewielki.

YouTube

Najwięcej możliwości z podanych przeze mnie sposobów. Kanały na YouTubie są o wszystkim. Możesz słuchać filmików, o czym Ci się tylko podoba. 

___________________________________________________________________________________

3. Czytanie.
___________________________________________________________________________________

No co... wiadomo: książki, blogi (to samo, co z YT).

Media społecznościowe.

Załóż konto na Tumblr, Twitterze i zaobserwuj zagranicznych użytkowników i sam tweetuj po angielsku!
___________________________________________________________________________________ 

4. Pisanie.
___________________________________________________________________________________


Wiadomo, to w szkole. Moja nauczycielka zawsze zadawała coś do pisania i w sumie, wyszło mi to na dobre. Wiem, jak się mniej więcej pisze się oficjalne i nieoficjalne "rzeczy" po angielsku. Możecie też spróbować swoich sił z pisaniem w domu np, przepisując polecenie z arkuszy maturalnych czy testów gimnazjalnych.

To takie 4 najważniejsze perełki i propozycje do każdej z nich, ale mam dwa was bonusowe pomysły!

Mapy myśli!


Ale o tym zrobię osobny post.

Fiszki.

Chodzi o zapisywanie na jednej stronie karteczki słówko po angielsku, a z drugiej jego znaczenie po polsku. Proste do wykonania i przyjemne w praktyce.

Unikać translatora Google.

Po prostu nie. No, nie i koniec. Jest wiele lepszych słowników, a ten jedynie potrafi przekształcać zdania w sposób taki, że tracą ona prawdziwe znaczenie. Może sprawdza się pojedynczych słówkach, ale ja od kilku lat nie ufam mu w ogóle.

 Korki.

Wiem, to tak typowe, ale naprawdę przydatne. Też mi się nie chce, ale jestem zdania, że warto inwestować we wszystko, co poszerza naszą wiedzę, która kiedyś oczywiście nam się przyda. Tylko trzeba znaleźć dobrego korepetytora, który też nie będzie zbyt drogi.




Nic więcej nie przychodzi mi do głowy. Mam nadzieję, że ten post jest chociaż trochę przydatny i pomoże Wam w tej nauce angielskiego. Jeśli macie jakieś sprawdzone sposoby, których nie podałam to, proszę, napiszcie o nich w komentarzu. Biorę naukę tego języka na poważnie i chcę wiedzieć jak najwięcej.

Do następnego!

Moja pielęgnacja cery trądzikowej.

Moja pielęgnacja cery trądzikowej.




Być może ktoś kojarzy post z mojego bloga, w którym opisałam, jak udało mi się wyleczyć trądzik. Jeśli jesteście tego ciekawi to zapraszam tu. Z racji tego, że od tamtej pory odpowiednia pielęgnacja mojej skóry stała się dla mnie cholernie ważna, piszę ten post. Spowodowane jest to obawą przed nawrotem choroby. A wracając do czasów kiedy miałam poważny problem z trądzikiem: nie dbałam o skórę. W ogóle. Chyba, że mycie twarzy mydłem można nazwać dobrą pielęgnacją. Nie zależało mi na tym i nie wiedziałam i nie rozumiałam, jakie to ma znaczenie. Teraz jest o wiele lepiej, nadal się uczę, ale stosując kosmetyki, które Wam zaraz pokażę, widzę pozytywne efekty.

Oto moje trzy perełki (jest ich 4, ale nie zrobiłam zdjęcia):


3. Płyn micelarny z firmy BeBeauty. Z Biedronki. Tani, ale dobry. Nalewam na wacik i usuwam resztki makijażu po wyjściu z prysznica. Nadaje się też do przemywania twarzy w upalne dni.

2. Żel Garniera znajdziecie w Rossmannie. Bardzo dobrze się sprawdza i mimo swoich właściwości takich jak, usuwanie serum, zwężanie porów, to również pobudza i daje poczucie świeżości.

1. Tonik w spreju z Ziaji. Oddalam od twarzy i psikam. Również odświeżające.

Numerów 1 i 2 używam rano i wieczorem. Jako, że ograniczam tarcie mojej skóry do minimum, żel nakładam i usuwam bardzo delikatnie zimną wodą. Warto wiedzieć, żeby nie robić tego więcej niż 2 razy dziennie, ponieważ skutek będzie odwrotny. Sytuacja tylko się pogorszy.

_________________________________________________________________________________

Co robię oprócz tego? 
______________________________________________________
 
Co dwa dni wmasowuję w skórę olejek rycynowy (moja czwarta perełka), który ma wspaniałe właściwości i świetnie nadaje się do skóry problematycznej. Znajdziecie go w każdej aptece za cenę około 2 zł. Równie dobry jest olej kokosowy.

Peeling robię rzadko. Raz na dwa tygodnie, bo zapominam. Olej kokosowy w połączeniu z cukrem usuwa martwy naskórek, więc możemy cieszyć się miękką i gładką skórą. Ale uwaga, uwaga. Robimy to bardzo delikatnie, żeby nie podrażnić skóry.

Unikam mycia twarzy mydłem. Od zakończenia kuracji chyba tego nie robiłam. To strasznie słabe.. Skóra aż się prosi o lepsze traktowanie.

A tak poza tym, to już nic więcej nie robię. Staram się, naprawdę się staram unikać słodyczy i jeść zdrowo, ale ze mną to różnie niestety. W wakacje to już w ogóle się zapuściłam, więc chyba muszę to tu napisać, żeby mieć większą motywację. A więc, od 1 września biorę się za siebie tak na poważnie i zaczynam jeść zdrowo i ćwiczyć. Mam do zrzucenia kilka kilo. Robię to dla siebie tylko i wyłącznie. Chcę poczuć się lepiej sama ze sobą. Od 1 września, bo jednak początek miesiąca wydaje się lepszym początkiem niż środek lub koniec miesiąca, chociaż zdania są podzielone. Ja tam nie widzę perspektyw jeśli zaczynam coś w środku czegoś. Tak już mam. W ogóle jestem pozytywnie nastawiona, bo oprócz tego, mam dużo innych rzeczy w planach, ale zobaczymy jak to wyjdzie. Trzymajcie za mnie mocno kciuki i do następnego czytania!

P.S Polecacie jakieś produkty na ten typ cery? A może używanie takich samych? Napisz o swoich doświadczeniach.

Rzeczy do zrobienia przed rozpoczęciem roku szkolnego. Back To School #4

Rzeczy do zrobienia przed rozpoczęciem roku szkolnego. Back To School #4


Niezwykle ważną sprawą, jeśli chodzi o rozpoczęcie nowego roku szkolnego, jest odpowiednie przegotowanie się do niego. To wszystko, co zaraz przeczytasz możesz zrobić nawet jeden dzień przed tym wydarzeniem, ponieważ będą to porady dotyczące urody, ALE nie tylko. Bez zbędnego pisania/czytania, zapraszam.

URODA

1. Nie da się zaprzeczyć, że brwi bardzo zmieniają wygląd twarzy i od Ciebie zależy w jaki sposób: pozytywny czy negatywny. Wyreguluj je chociaż, a jeśli nie posiadasz żadnych kosmetyków do brwi, henna jest dobrym rozwiązaniem.

2. Dla mnie depilacja to rzecz jasna i na porządku dziennym. Zakładam, że dla Ciebie też, ale jeśli pozwoliłaś sobie na... coś więcej tu i tam, zajmij się tym. Poczujesz się bardziej świeżo i czysto, co jest baaaaaardzo przydatne w pierwszy dzień szkoły.

3. Pomaluj te paznokcie. Zrób hybrydy albo żele, żeby efekt pozostał na dłużej. Nie pozwól sobie na brzydkie paznokcie z pozostałymi na nich resztami lakieru. Dla mnie to najgorsze co może być, zaniedbane paznokcie.

4. Bardzo długa kąpiel jest dobrą odskocznią od rzeczywistości i da Ci czas, żeby pomyśleć, co chcesz osiągnąć w tym roku szkolnym albo pozytywnie się do niego nastawić.

DOBRE SAMOPOCZUCIE

1. Relaks. Zrób coś, co kochasz robić. Poczytaj książkę, obejrzyj swój ulubiony serial, znowu. Może idź na rower albo poczytaj nowe wpisy na blogach. Zrób coś dla siebie, proszę.

2. Zorganizuj się. Posprzątaj szafkę, w której znajdują się książki z pierwszej klasy podstawówki. Weź te nowe i je poukładaj. Albo wsadź do kartonu i włóż do tej szafki. Wszystko będzie wyglądało ładnie i będziesz bardziej zmotywowana.

3.Weź głęboki oddech i nie zachowuj się, jakby świat miał się zaraz zawalić. To tylko kolejne 10 miesięcy, zleci, a potem znowu wakacje. Głowa do góry!


Na moje pozostałe części serii Back To School znajdziecie tu, tu i tu. Zachęcam do komentowania i udzielcie mi swoich rad. Co powinnam jeszcze zrobić przed pierwszym dniem szkoły?

Jak się skutecznie uczyć? Back To School #3

Jak się skutecznie uczyć? Back To School #3


Do szkoły jeszcze tydzień, wiem. Ale reklamy przyborów szkolnych nie dają o niej zapomnieć. Dlatego postanowiłam nie zwlekać z moją serią Back To School i zrobić ją kilka tygodni przed jej rozpoczęciem. Poprzednie części "Jak przetrać szkołę?" znajdziesz tu i "Jak się zmotywować do nauki" tu. A dzisiaj o tym, jak się SKUTECZNIE uczyć. Wszyscy wiemy, że trzeba mieć posprzątane biurko i takie inne. Z resztą, o tym pisałam w poście wspomnianym wcześniej. Tutaj znajdziesz praktyczne porady.

Ja lubię się uczyć, lubię dowiadywać się nowych rzeczy, ale są przedmioty, przy których nauka idzie mi opornie, np. niemiecki, MATMA. Chociaż w sumie, matematykę trzeba zrozumieć, a nie się nauczyć, no ale wiecie o co mi chodzi. Zaczęłam kierować się poradami, które znalazłam kiedyś gdzieś w Internecie i bardzo chciałabym się z Wami nimi podzielić.

1. Czytaj notatki po powrocie ze szkoły. 

Albo w autobusie. Dzięki temu lepiej zapamiętuje się dane materiały.

2. Rób ściągi. 

Ale nie po to, żeby ściągać, a dlatego że kiedy coś piszemy, zapamiętujemy to. Tylko trzeba się skupić.

3. Najlepiej uczy się rano. 

Spróbowałam raz, ale związku z tym, że nie jestem porannym ptaszkiem, średnio mi to wyszło. Ale ponoć jest udowodnione, że im późniejsza godzina, tym mózg wolniej pracuje, dlatego nie ma sensu uczyć się po 20.

4. Problemy z matematyką? 

Jest na to sposób! matemaks.pl POLECAM

5. Jak najmniej spisuj z Internetu. 

Wszyscy wiemy, jak wygląda odrabianie zadań domowych. Może warto otworzyć książkę i pomyśleć, poczytać?

6. Ucz się w zabawny sposób.

Do ulubionej melodii "śpiewaj" tekst z podręcznika. Jeśli lubisz wiersze, czytaj tekst jak wiersz. Świetna zabawa i przy okazji czegoś się nauczysz.

7. Fiszki. 

Dobry sposób na naukę języków obcych. Polega on na tym, że na małej kartce piszemy z jednej strony słówko po np. angielsku, a z drugiej po polsku. Ten sposób podsunęła mi nauczycielka niemieckiego w którejś tam klasie gimnazjum. Dobre!

8. Prezentacje.

Na stronie canva.com możecie robić prezentacje do szkoły. Ogólnie samo robienie prezentacji nie jest przyjemne, przynajmniej dla mnie, ale chociaż nie trzeba ściągać programów.

9. Wzory na karteczkach. 

Najważniejsze wzory matematyczne spisuj na karteczkach i trzymaj na lekcji, w domu. Powieś na tablicy korkowej. Albo napisz te wzory na dużych kartkach i powieś na suficie nad łóżkiem. (dla ekstremalnie zmotywowanych)




To tyle. Mam nadzieję, że chociaż trochę Wam pomogłam. Jakie Wy macie sprawdzone sposoby na naukę? Czy któryś z tych sposobów Wam się kiedyś sprawdził?


Jak zmotywować się do nauki? Back To School #2

Jak zmotywować się do nauki? Back To School #2



Wstajesz rano zmotywowany do działania. Planujesz w głowie cały dzień. Po powrocie ze szkoły jesz obiad, odpoczywasz, a potem dzielnie przysiadasz do biurka. Wszystko to się dzieje, ale to uczucie, kiedy patrząc na te książki, masz ochotę wyjechać w Bieszczady. Twoja motywacja znika w ułamku sekundy i zastanawiasz się, co zrobić, żeby się ogarnąć. Dlaczego to takie trudne? Przeczytać kilka razy, powtórzyć w głowie i z czystym sumieniem iść robić coś innego.

Znam ten ból i znam ten stres, który towarzyszy Ci do końca dnia i przez pół następnego aż do zakończenia lekcji. Może mnie nie zapyta. A nie lepiej jednak to przeczytać? Dowiedzieć się nowych rzeczy i ze spokojem iść na tę lekcję historii? Do rzeczy:


1. Porządek. 

Nie wiem, jak ktokolwiek może skupić się jeśli wokół niego jest bałagan. Odłóż tę książkę na miejsce, pozbieraj te karteczki i wytrzyj tę plamę herbaty. Od razu lepiej.

2. Świeże powietrze. 

Otwórz okno, wyjdź na chwilę na dwór. Dotleń się. Wiadomo, że lepiej się pracuje kiedy nie otacza nas zgęstniałe powietrze.

3. Światło.

To podstawa podstaw. Praworęczny - lampka po lewej stornie. Leworęczny - lampka po prawej stornie. Złe oświetlenie psuje nasz wzrok, pamiętajcie.

4. Rób sobie przerwy. 

Nie ucz się godzinę bez przerw. Gwarantuję, że będziesz wszystko lepiej zapamiętywać jeśli co trzydzieści minut będziesz robił sobie piętnastominutowe przerwy.

5. Zakreślaj, notuj. 

Mi wszystko lepiej wchodzi jeśli spisuję sobie wszystko, co ważne, na kartce. Podczas zapisywania można coś zapamiętać, tylko trzeba myśleć o tym, co się pisze.
Jeśli to do Ciebie nie przemawia, zakreślaj/zaznaczaj w zeszycie najważniejsze rzeczy.

6. Nie wszystko naraz. 

Wiem, że z tym bywa różnie, ale postarajcie się dany materiał, który jest bardziej obszerny podzielić na kilka dni. Nie uczcie się siedmiu tematów w dzień przed egzaminem.


7. Zjedz coś przed nauką.

Dzięki temu nie będziesz głodny, a Twoje myśli, które powinny skupiać się na tym, co czytasz, nie będą gdzieś daleko w krainie dobrego jedzenia.

8. Mapa myśli.

Dla osób bardziej chętnych do nauki, proponuję zrobić swoją własną mapę myśli. Dlaczego warto się uczyć? Dlaczego się uczę? Oto przykład.



ŚMIEJĘ SIĘ SAMA Z SIEBIE. JESTEM MISTRZEM PAINTA.

1. Nie tracę czasu na głupoty.

Założę się, że w tym czasie nie robiłbyś czegoś bardziej ambitnego niż poszerzanie swojej wiedzy. Pewnie skończyłbyś na kanapie oglądając Ukrytą Prawdę. Albo Słoiki. To zależy, kto co woli.

2. Dostanę się na wymarzone studia. 

Co tu dużo mówić. Kto nie chce się dostać na upragnione studia?

3.Będę mieć o czym rozmawiać. 

Nie ma to jak ta satysfakcja, kiedy podczas jakieś rozmowy, zabłyśniesz swoją wiedzą. Bezcenne. 

4. Zadowolę siebie i rodziców.

- Dostałem szóstkę z fizyki.
- O, to fajnie.

Może tego nie słychać, ale rodzice pewnie się bardzo cieszą. :) I nie mów, że nie lubisz tego uczucia, kiedy dostajesz szósteczkę.


Dobra, to jakie są Wasze sposoby na naukę, o których nie wiem?

Jak przetrwać szkołę? Back To School #1

Jak przetrwać szkołę? Back To School #1

Wiem, że większość osób, w tym kiedyś ja, kojarzy szkołę z wiecznym zmęczeniem, brakiem czasu na cokolwiek, z wrednymi nauczycielami i rówieśnikami. Ogólnie, szkoła wzbudza w nas negatywne uczucia. Moim najlepszym okresem edukacji, o dziwo, było gimnazjum, dlatego że miałam wspaniałych ludzi w klasie, nauczyciele byli spoko, a szkoła była fajnie zorganizowana i aż chciało mi się tam chodzić. Sytuacja zmieniła się w liceum, gdzie polubiłam tylko kilka osób, klasa podzieliła się na grupy, a nauczyciele mieli nas gdzieś. Nienawidziłam chodzić do szkoły i każde 6/7 godzin w niej było dla mnie istną tragedią. Ale postawiłam sobie kilka zasad, dzięki którym potem chodzenie do niej stało się znośne. Oto one:

1. Znajdź swoich ludzi. 

Jeśli Twoja klasa dzieli się grupy, a Ty lubisz tylko kilka osób to trzymaj się z tymi osobami.Tak jak ja. Bardzo lubię moje koleżanki. Zawsze będziesz miała na kogoś liczyć, z kimś pogadać na przerwie. Najlepiej, żeby te osoby były pozytywne, a o tym punkt następny.

2. Nie bądź gburem. 

Nie ma w szkole nic gorszego niż osoba, która co drugie swoje zdanie, przypomina wszystkim o tym, jak jej się nic nie chce, że jest zmęczona i że ma wszystkiego dość. Nie bądź taką osobą i unikaj takich osób, bo bez wątpienia szybko się zirytujesz i będziesz miała średni humor do końca dnia.

3. Na lekcjach rób coś pożytecznego. 

Np. słuchaj tego, co mówi nauczyciel. Niby bezsensu, ale dobrze wiem, że czasami jest się myślami w innym świecie, a moim zdaniem lepiej przesiedzieć i posłuchać niż potem przerabiać to samo w domu. A jeśli temat Cię w ogóle nie interesuje, to odrób zadanie domowe z innego przedmiotu. Takim oto sposobem nie będziesz tracić czasu w domu.

4. Bierz drugie śniadanie do szkoły.

A pierwsze jedz w domu. To bardzo ważne, bo wiadomo nie od dziś, że śniadanie dodaje energii i nasz mózg lepiej pracuje i w ogóle jesteśmy bardziej rozbudzeni. Kiedyś chodziłam głodna do godziny 11 i o tej godzinie jadłam pierwszy posiłek w szkole. Porażka. Nie polecam.

5. Nie przejmuj się tak wszystkim. 

Pewnie słyszałaś już to milion razy, ale ta trója z kartkówki z matmy z listopada 2014 roku, nie będzie miała kiedyś znaczenia. I coś w tym jest. A raczej na pewno.

6. Wagaruj. 

Oczywiście, nie codziennie i nie co drugą lekcję, ale raz na jakiś czas nie zaszkodzi. Nie chcę tu nikogo demoralizować, ale wiecie. Czasami trzeba. Idź w jakieś przyjemne miejsce na jakimś luźniejszym przedmiocie. A jeśli Twoja cała klasa ucieka z lekcji, nie zostawaj sama. Proszę.

7. Zagadaj do tego chłopaka. 

Albo dziewczyny. To dziwne z mojej strony, że tak Ci radzę, bo ja tego nie zrobiłam i teraz bardzo żałuję, więc nie popełniaj moich błędów.

8. Celebruj weekendy.

Oby do piątku. A w piątek co? Nic. Bo jestem zmęczona. Bo to tylko dwa dni wolnego. Nie rób sobie tego. Rób coś w weekendy. Idź do koleżanki na kawę, rozwijaj swoje pasje. Z okazji ukończonego tygodnia szkoły zrób sobie gorącą kąpiel, wyłącz się ze świata i ciesz się tą chwilą, bo woda wystygnie. 


Macie jakieś sprawdzone sposoby na przetrwanie szkoły? Podzielcie się nimi w komentarzach. 

Czy karmienie piersią publicznie jest niepoprawne?

Czy karmienie piersią publicznie jest niepoprawne?
Ostatnio w mediach społecznościowych, np. na Twitterze, głośno o karmieniu piersią publicznie. Wiele się naczytałam. Że robienie tego jest nieestetyczne i niekomfortowe. Że to wiocha i wstyd. Pojawiły się również komentarze ze strony, która broni kobiet karmiących swoje dzieci publicznie. Ogólnie, opinie są różne, dlatego chciałabym wtrącić się do dyskusji i napisać, co o tym sądzę.



Jako, że jestem kobietą, rzecz raczej jasna, że uważam to zjawisko za normalne i nie widzę powodu, żeby się tego wstydzić. Przecież to dziecko trzeba nakarmić, bo będzie płakać, tak? To jest jak najbardziej naturalne i większość z nas mama karmiła piersią. Nie róbmy z tego czegoś, czym nie jest. Czymś nienaturalnym.

Jeśli czujesz się zniesmaczony, odwróć się. Najczęściej to właśnie faceci są 'oburzeniu' takim postępowaniem. Dlaczego? Przecież tej piersi prawie nie widać, a uwierz mi, że celem tej kobiety nie jest obnażanie się przed światem, tylko nakarmienie dziecka.

Ja na wsi oglądam brzuszki od piwa Szanownych Panów sikających w krzaki, ale chroń nas Boże przed widokiem kobiety karmiącej piersią. Jeśli taki jest Twój tok myślenia, to wiedz, że robisz coś źle.

Podziwiam wszystkie kobiety, które mimo tych wszystkich spojrzeń, karmią swoje dziecko na ławce w parku czy gdziekolwiek indziej. Nie musicie się niczego wstydzić.

Woody Allen powiedział kiedyś:

 "Jeśli ktoś czuje się urażony karmieniem piersią to znaczy, że gapi się zdecydowanie za bardzo."

Co Wy o tym sądzicie? Spotkałyście się kiedyś z krzywymi spojrzeniami?

Filmy na babskie wieczory.

Filmy na babskie wieczory.
Z własnego doświadczenia wiem, że babskie wieczory to świetna sprawa. Można dowiedzieć się naprawdę wielu rzeczy, wygadać się, pośmiać. I to wszystko w piżamach. Czy nie brzmi to jak czysta przyjemność? Zdecydowanie, dlatego kiedy zapraszacie koleżanki na noc, warto mieć kilka filmów w zakładkach. Oto moje propozycje:

1. Lejdis, (2008) reż. Tomasz Konecki i Andrzej Saramonowicz 


2. Dziennik Bridget Jones (2001) reż. Sharon Maguire


3. To tylko seks (2011) reż. Will Gluck


4. To właśnie miłość (2004) reż. Richard Curtis


5. Notting Hill (1999) reż. Roger Michell


6. Szkoła Uczuć (2002) reż. Adam Shankman


Możecie też włączyć 1 odcinek "Plotkary". Albo ostatni. Albo obojętnie jaki. Ten serial nigdy nie zawodzi. 

Jakie filmy Wy oglądacie podczas babskich wieczorów? 

Czy warto kupić Tangle Teezer?

Czy warto kupić Tangle Teezer?
Wydaje mi się, że Tangle Teezera nie trzeba przedstawiać, ale żeby rozwiać wszelkie wątpliwości, zrobię to. Jest to po prostu profesjonalna szczotka do włosów, która zrobiła rewolucję w swojej kategorii. Co tu dużo mówić, przechodzimy do konkretów.

Oto jak wygląda mój Tangle Teezer. 





Jak widzicie ta szczotka ma specyficzny kształt, dzięki czemu idealnie dopasowuje się do głowy. Niby zwykła plastikowa szczotka, ale działa cuda. Struktura "włosia" nie dość, że bardzo dobrze sprawdza się w rozczesywaniu, to dodatkowo gwarantuje przyjemny masaż głowy. Tangle Teezer nie szarpie włosów, a po rozczesaniu są one gładkie i miękkie, co kocham.

Na zdjęciu możecie zauważyć, że niektóre "włoski" są już lekko wygięte, ale nie ma co się dziwić, ponieważ używam tej szczotki już bardzo długo. Nie przeszkadza to w jej dalszym użytkowaniu.

Mam włosy cienkie, więc Tangle Teezer sprawdza się u mnie idealnie. Natomiast moja koleżanka, która ma grube i gęste włosy powiedziała, że to się u niej nie przynosi pożądanego efektu i włosy jej się plączą (o ironio). Poszperałam w internecie i takich uwag znalazłam bardzo mało. Moja mama ma włosy bardzo zniszczone, ale ta szczotka poprawia ich wygląd. Co by tu dużo mówić, rozczesuje bardzo poplątane włosy.

Na początku używania Tangle Teezera nie czułam różnicy między tą szczotką a normalną, ale jeśli po jakimś czasie, weźmie się do rozczesania włosów inną niż TT, to czuć ogromną różnicą. Niebo a ziemia.

Podsumowując, Tangle Teezer: 
  • bardzo dobrze rozczesuje poplątane włosy
  • przystosowuje się do kształtu głowy
  • szczotka jest mała, więc do kosmetyczki się na pewno zmieści 
  • pozostawia miękkie i gładkie włosy
  • nie szarpie włosów
  • może służyć jako masażer głowy 
Czy Tangle Teezer jest wart swojej ceny?

Zdecydowanie tak.  (a cena tego produktu to 35/40zł)

TT możecie znaleźć w Rossmannie i innych drogeriach. 


 Mała rada! Tę szczotkę warto kupić w rzucającym się w oczy kolorze, ponieważ                                                     czarną/ciemną idzie ciężko znaleźć.

 A Wam rozczesuje włosy czy nie? 
Copyright © 2016 Two Faced - Blog lifestylowy. , Blogger